sierpnia 08, 2011

Taka niewinna, mała ładna, bez grzechu
W takim mały skromnym... uśmiechu
Wśród ludzi którzy sexem, grzechem wieją
Zarazę jakby w twojej duszy sieją
I źle może być mi z tym, że i ja też
Targam tobą jak zwierz
Na pokusy wystawiam, nie łatwe zadania
BO i nie łatwa jest sztuka kochania
Bo i wiedzieć ja mogę, co złe, co jest dobre
i pewno zabił bym tą kobrę
Co w kolcach jad ma grzechu
Ale wtedy nie było by mego śmiechu
Bo takie zło mię jakby wychowało
Żebym grzeszył bardzo chciało
Tak i teraz, takie podniety
Jakie wierszy niemoralne wersety
Tak było jest i będzie, zło czai się wszędzie
Choć nie tu, a może nie widać tam go?
Sam nie wiem czy w tobie jest zło...
Czy to ja, mnie wyznaczono
By serce ci skażono?
Nie ważne! przeżyje bez tego!
Bez widoku w tobie tego złego
Co tak czuje, co we mnie tworzy
Tysiące.....

Lecz... czy aby napewno?

czerwca 24, 2011

Czego tu szukasz?
Dlaczego w tą trumnę stukasz?
Jakiś jeszcze młody i nieskarżony
Dlaczego nie poszukasz przyjaciół czy żony?
Dlaczego szukasz śmierci za życia?
Nie masz przed sobą innych spraw do odkrycia?
Dlaczego Chłopcze nekromancja?
TO skażona trująca substancja!
Dlaczego? Fascynują cie umarli?
Już ich dawno młodzi gniewni wyparli!
Co z tobą?! dlaczego nie mówisz tylko tak tylko tak...
W każdym razie, tak czy siak...
Ale chwila co ty robisz chłopcze!

Tak i lepiej, ni słów ni gestów, brak
Ja dokończę Ciebie, Tak czy siak....
Z ciebie przyjacielu wrak
Lepiej ci po śmierci niż za życia
A ja mam wiele do odkrycia
Lecz powstałeś Ty
Zaburzyłeś spokojny sny
Zniszczyłeś wszystko ci miałem
Prawdę wierszem na świat siałem!
Lecz ty... Lepsza nekromancja Mi
niż twoje brudne życie, więc Ciiii...
Tak tak własnie pozostaniesz,
Już na nogi nie wstaniesz
Teraz masz dla mnie wartość
I ulżyła mi cała złość

Lepsza nekromancja
Ta słodka trująca substancja....





marca 27, 2011



ekspresja kurwa mać
sprzedam i zarobie miliony

pisze, maluje nawet sram artystycznie
robię gówno ścisłe estetycznie
według wyznaczonych norm
sram to ciastkarskich form
robię wszystko jak mi każą, jak uczą
nudzą, trują, gadają budzą
wciąż jak zdania układać każą
że tak zrobię marzą
w plecy im huj
taki styl mój
jestem artystą
fanatykiem, ekspresjonistą
dziękuje, dobranoc


marca 20, 2011

Pesymista z wyboru

masz raz
zależy ile dasz
złości włożysz
się upokorzysz
jedna chwila, może godzina, sekunda doba
życie, miłość wszystko mówią - choroba
wszystko co masz to tylko raz
otrzymasz tyle ile dasz
wierzysz w słowa
pizda świnia krowa
tak ci, mi mówią, to to ty wy my
podobno szanse masz trzy
trwa jedna z nich, marnujesz czasz
pamiętaj, masz masz tylko raz
ich zgubne obrazy, nadzieje słowa
gówniana gadka zasrana mowa
umrzesz zaraz, spuszczana głowa
znów widzisz tyle zła
to nie piękny motyl - upiorna ćma
to nie czas nadziei, nie masz jej ty, ja też
to co teraz kuje jak jeż
poddajesz się, ja kładę obok ciebie
leżymy razem, na dnie, na glebie

jesteśmy pesymistami z wyboru
nie ma dla nas jasnego koloru
wokół mamy tylko zło
gównem wysłane nasze jest tło
leżymy na ziemi najniżej jak się da
uważaj, patrz spierdala twoja kra

zostajesz tu masz zimę wokół lud
piękny lecz piekielny to masz chłód
pamiętaj wybrałeś sam
wybrałeś lądolód zamiast pięknych dam
receptę jednak dla ciebie mam
to nie ta na tabletki
to nie są chusteczki
to coś kaląć musisz sw sobie
to co muszę zasiać w sobie
to nadzieja wiara te kolory

jesteśmy pesymistami z wyboru
nie ma dla nas jasnego koloru
wokół mamy tylko zło
gównem wysłane nasze jest tło
leżymy na ziemi najniżej jak się da
uważaj, patrz spierdala twoja kra

mamy tu życie miłości talenty
odrzucamy ziom sentymenty!
wstajemy z lodu
wyrzekamy się chłodu
nie padaj idź przy mnie
wygoń mać tą ćmę!
jesteśmy sami
pesymistami
nie kładź się! nie!
to chyba nasze znamię!
znów jesteśmy bracie tu
mam dość lodu

jesteśmy pesymistami z wyboru
nie ma dla nas jasnego koloru
wokół mamy tylko zło
gównem wysłane nasze jest tło
leżymy na ziemi najniżej jak się da
uważaj, patrz spierdala twoja kra

to ostatnia szansa jaką dostajemy
mamy trzymaj ją bierzemy!
znów nie złapałeś
bracie, a chociaż chciałeś
odejdzie stąd
tam tam dalej jest wasz lad
my zostaniemy
tu już będziemy...
tan nam lepiej tak na łatwo
tak przelatujemy przez życie gładko
umieramy, żadnego znaczenia
nie ma u nas cierpienia
poza naszym własnym chcianym
samym dla siebie zebranych

jesteśmy pesymistami z wyboru
nie ma dla nas jasnego koloru
wokół mamy tylko zło
gównem wysłane nasze jest tło
leżymy na ziemi najniżej jak się da
uważaj, patrz spierdala twoja kra

jesteśmy pesymistami z wyboru
nie ma dla nas jasnego koloru
wokół mamy tylko zło
gównem wysłane nasze jest tło
leżymy na ziemi najniżej jak się da
uważaj, patrz spierdala twoja kra










lutego 21, 2011

Obietnica

Usiądę na przeciw Ciebie i obiecam:
Obiecam ci siebie, to co we mnie wszystko
Obiecam mi oddać moje serce
Obiecam kochać 25 godzin na dobę
Obiecam, 8 dni w tygodniu
Obiecam, 367 dni w roku
Obiecam, że przez najbliższych dziesiątki wieczności
Obiecam, miłość tak wielką jak calutki wszechświat
Obiecam, tak silną jak ja, kiedy patrzysz na mnie.

A Wam, obiecam także,
Wam obiecam przyjaźń,
Tak potężną jaka w nas wiara
Obiecam, szacunek, wierność.
Obiecam że zawsze i wszędzie
Obiecam, za Was dać serce, ciało, zdrowie, dusze, życie...
Obiecam... że AHT

Bo to cudowne, powierzać komuś życie
Wiedząc że jest ono w dobrych rękach
Bo to cudowne, mieć czujesz życie na swoich barkach
Bo to cudowne, cudowne słowo "MY"

lutego 10, 2011

Czwartkowy wieczór był nadzwyczaj piękny jak na wczesny luty, słońce wręcz parzyło, Maciek zdjął kurtkę ciesząc się ze pierwszy raz w tym roku nie marźnie. Jego pozytywne nastawienie nie uginało się nawet pod ciężarem kilku godzin pracy które miał odbyć jako praktykant następnego dnia. Chyba pierwszy raz tej zimy czuł się naprawdę szczęśliwy oglądając roześmiane pary w parku, słuchając wesołych nut muzyki reggae. Z zamyślenia wyrwał go dopiero mężczyzna stojący przed jego domem, ubrany w stój moro, z czarną maską zasłaniającą twarz i ręcznymi pistoletami w obu rękach. Maciek odruchowo odskoczył za niski murek, serce biło mu szybciej od basowych nut wydobywających się jeszcze z słuchawek. Starał się nie oddychać, uspokoić się, wyłączyć muzykę, zostać niezauważonym... Zacisnął powieki, uspokoił odrobinę swoje serce, ruszył, delikatnie przeszedł odcinek pomiędzy niskim murkiem a wielkim domem. Teraz już stał o party o budynek, zdenerwowany choć na razie niezauważony, bezpieczny. Rzucił się do ucieczki biegnąc tuz pod parapetami. Udało się, uciekł mógł odejść niezauważony!
Ukryty za płotami działek otaczających blok mieszkalny numer 7 przy ulicy Parowej zastanowił się chwile nad tym co robi, nie mógł uciec, w domu prawdopodobnie przebywała cała jego rodzina, rodzice, siostra, dwóch braci.... Nie mógł ich tak zostawić. Myślał co robić, przecież nie ma broni, nie zadzwoni też po policje, nie tego uczyła go muzyka całe życie. Sam chciał być bohaterem! Teraz nadarzyła się ta okazja w której on osiemnastoletni Maciej wreszcie może pokazać światu ze nie jest skończonym zerem! Że naprawdę jest kimś!

Przez działkę sąsiada mógł dostać się pod same drzwi domu, zaskoczyć rywala i szybko obezwładnić, daleką walkę uniemożliwiały mu pistolety trzymane przez terrorystę, wręcz jednak mógł pokazać ile nauczyć się na wszystkich treningach karate jakie odbył. Ostrożnie ale zdecydowanie przeskoczył blisko trzymetrowy płot, w locie już ujrzał kolejnego! Spadł i natychmiast przetoczył się przez ramie by stłumić dźwięk wydawany podczas spadania. Musiał działać szybko, teraz już nie myślał – reagował. Na czworakach podbiegł do swojej ofiary podniósł d kamienie które Pan Tomasz zapewne miał użyć w budowie chodnika jednym uderzył w moro mniej więcej tam gdzie powinno być kolano, mężczyzna krzycząc opadł, krzyk trwał krótko gdyż już po chwili zagłuszył go drugi z kamieni. Drzwi naprzeciw Maćka momentalnie się otwarły a jego przyszła ofiara stała jeszcze z dwoma pistoletami celując w niego, wycelował jednak w lecący kamień, który nie stracił swej siły, rozpadł się tylko na drobne kawałki które odbyły się po całym ciele terrorysty, dotarły też do oczu, oślepł.

Maciek miał nie tylko przewagę psychiczną ale też broń. Niczym jedna z filmowych postaci wpadł do domu strzelając, ranił kolejnych dwóch.
-Gińcie skurwiele! Nie wiecie z kim tańczenie chuje! - krzyczał celując w obezwładnionych krwawiących mężczyzn który jeszcze przed chwilą przeszukiwali jego dom.

-Kto to kurwa jest?! Pytam się ciebie suko! MIAŁO JUŻ KURWA NIKOGO NIE BYĆ! ZDECHNISZ KURWO!

-Mówisz do mojej siostry pizdo- Ostatni strzał zagłuszył krzyki wyjątkowo wulgarnego typa.

Udało się! Maciek był bohaterem! Siostra wtuliła się w niego płaczą...

Maciek ocknął się. Stał oparty o płot to co wypędziło go z zamyślenia, nie otwarło mu oczu, to lufa karabinu przystawiona do jego potylicy, to ostatni dźwięk jaki w życiu słyszał.

stycznia 21, 2011

Siedzę i patrze jak do mnie mówisz
Patrze, bo i nie słucham, bynajmniej nie słyszę
Inaczej Twój głos zaciszył by moje myśli
Choć one i tak najmniej nie warte
Bo co to co chwila to wracać w świat wirtualny?
Bo od niego odbić się i wlepić myśli...
A to właściwie nie wiem w co, czy to w naukę?
Czy to obce czyjeś życie na ekranie...
Choć może i to książkę przeczytam nudną jaką...
Takie tam monotonne myśli miewam...
Wiesz, byle ciekawsze od Ciebie.
Bo czy to miło słuchać jak mnie umoralniasz?
O! Wiem! Wiersz bym napisał!
O SYSTEMIE!
Opisze w nim Ciebie! Mojego nauczyciela!
Oprawcą uczynię!
O... i jak system mną zawładnął opisze w nim!
Jak usadził mnie pomiędzy internetem a telewizją!
I książkę o bzdurach samych!
Jak...? Co ty mówisz?
Chwila... Bo... Bo Ty mówisz ze ja sam Ciebie na nauczyciela wybrałem
Racja... Sam wybrałem.... Sam się godziłem...
"System" mi stworzył Ciebie.... Ale to ja sam....
No i przecież z rąk jego książkę przyjąłem także sam...
Sam...
Sam przed monitor usiadłem....
Sam...
Sam, pilot przyjąłem...
Sam!
Sam sobie system stworzyłem!
Ja! Ja sam! Z rzeczy jego stworzonych dla mnie!
Bo stworzył prawda? Komputery, telewizje, nauczycieli...?
Lecz to co "systemem" nazywam nim nie jest!
Bo to Ja osobiście go ułorzyłem dla siebie...
Sam siebie chciałem zabić...
Wtedy jak z "systemem" walczyłem!
Hm.... A może i o to chodzi?
Może to broń jego najsprytniejsza?
Zabić mnie od wewnątrz?
Ja równy systemowi!
Ale on nie równy mi!
Co się dzieje?!
Chyba mdleje!
System! System! System! System, system.... Ja